Studencki Polski Club
Studencki Polski Club
Ukraina, 10-005 Żytomierz,
ul. Czudniwska, 34 b
Aktualności
4 April 2021

Wielkanocna

Solidarność

Podobnie jak w poprzednim roku członkowie Studenckiego Klubu Polskiego zadbali o to, aby w święta Wielkanocne starsi Polacy nie byli samotni, a na ich świątecznym stole nie zabrakło poświęconych wielkanocnych pokarmów.

W ramach tegorocznej akcji „Wielkanocna Solidarność” dostarczyliśmy podopiecznym upieczonego „Baranka”, jajka, sól, wielkanocne wyroby ręczne. Wszystkie dary zostały poświęcone w katedrze pw. Św. Zofii i następnie przekazane seniorom z Żytomierza i obwodu: Jadwidze Rogalskiej w. Leznyky chorisziwskij rejon (r. u. 1925), płk. Zygmuntowi Wengłowskiemu (r. u. 1925), Tamari Odincowej (r. u. 1947), Kazimierzowi Sytnickiemu z Dowbysza (r. u. 1949), Oldze Kuriacie z Dowbysza (r. u. 1950), Cezarii Pawłowskiej (r. u. 1929) i Helenie Moskalowej (r. u. 1915).

Każdy z naszych seniorów, chociaż jest w poważnym wieku, stara się nadal pielęgnować rodzinne tradycje katolickie. Obdarowani bardzo się cieszyli, że mają prawie wszystko co powinno znaleźć się na wielkanocnym stole i że są to pokarmy poświęcone.

O to jak kiedyś świętowano Wielkanoc zapytaliśmy odwiedzone osoby.

Rodzice pani Jadwigi Rogalskiej, z domu Nawrockiej oraz jej starsi bracia i siostry zostali wywiezieni na Syberię jako „kurkule” w 1931 roku. Ona słabo pamięta, jak żyła jej rodzina, bo straciła ją jak miała 6 lat. Większość jej wspomnień, to opowieści jej starszej siostry Romualdy, która cudem przeżyła i wychowała Jadwigę jak swoje dziecko.

„Nasza rodzina była bardzo wierząca. Ojciec i matka wychowywali nas w tradycjach polskich i katolickich. Bardzo rzetelnie dostrzegaliśmy postu. Pamiętam, że tata kupował wielką beczkę śledzi, mama gotowała potrawy wyłącznie na oleju, nie używaliśmy mleka, jaj, żadnego mięsa czy słoniny. Każdą niedzielę postu przed śniadaniem cała rodzina śpiewała „Gorzkie Żale”. Tata śpiewał tak żałobnie, że młodsze dzieci i matka zawsze płakali. Nasza rodzina nie była biedna – wszyscy pracowali na ziemi i zawsze mieliśmy kawałek chleba i do chleba. Jak już zbliżała się Wielkanoc, w domu zaczynało się sprzątać, mama gotowała potrawy świąteczne – kiełbasy, wędlinę, z pieca pachniał chleb i pyszne bułeczki z makiem. W sobotę wieczorem rodzicie i starsze rodzeństwa szli do kościoła. Wracając po mszy Wielkanocnej wszyscy śpiewali. Były to najszczęśliwsze chwile mego dzieciństwa”.

Cezaria Pawlowska, z domu Orłowska, również zaznała wiele cierpień ze strony Związku Radzieckiego – rozstrzelano jej ojca, a rodzinę przesiedlono.

„Jak była wczoraj droga krzyżowa – tak płakałam, że męczyli Jezusa Chrystusa za nasze grzechy... Ja nie miałam szczęśliwego dzieciństwa, dlatego moje wspomnienia są dość smutne, tylko jedna radość była – wiedzieliśmy, że Chrystus Pan zmartwychwstał i dał nam zbawienie. Pamiętam, że na święta, w tym i Wielkanocne, kiedy nasi księdze siedzieli w więzieniu – nie wolno było być wierzącym, chodziła grupa ludzi po domach, zbierali pokarmy – kto co może dać, aby wysłać naszym księżom do więzienia. Choć i trudne wtedy czasy były – głód, lecz dla księży ludzie oddawali ostatnie co mogli dać. A na samą Wielkanoc, zbieraliśmy się w naszym domu, palili świecę, jedliśmy pokarmy, kto co przyniósł i dużo modliliśmy się za nas grzesznych i naszych księży, który siedzieli w więzieniu. Ja tylko w 12 lat dowiedziałam się, że mam mamę – bardzo dobrze było z nią. Jak przyszli Niemcy, było znacznie lepiej, oni powiesili nam obrazy w budynku kultury, aby mieliśmy miejsce, gdzie modlić się”.

Tamara Odincowa, z domu Teleszewska tak wspominała dawne zwyczaje

„Pamiętam, jak babcia piekła dwie paski: jedna z białej mąki, którą my później jedliśmy. Druga – z ciemnej mąki, ją nieśliśmy na cmentarz, kładliśmy na mogiłkach. Po wojnie ojca nie wpuścili do Polski i rodzina pojechała na Białoruś, a później już rodzina została przesiedlona na wschodnią część Ukrainy (obwód doniecki). Pamiętam, że na Białorusi, piekły paski z sera, o różnej formie: zajączki, baranki. W obwodzie donieckim, to już Wielkanoc wyglądała inaczej – bardziej skromnie i mniej tradycji”.

Helena Moskalowa, Polka z pochodzenia – to najstarsza żytomierzanka, która w maju bieżącego roku będzie obchodzić 106 lat. Pani Helena, bardzo dobrze mówi po polsku, chociaż jak sama mówi dawno nie rozmawiała po polsku, ale pamięta ten język z dzieciństwa. Kiedy weszliśmy do jej pokoju, to zapytaliśmy, jak do Pani mówić – „Olena czy Helena?”. Na co otrzymaliśmy odpowiedz: „Jestem Heleną!”.

„Kilka miesięcy po moim urodzeniu w 1915 roku zmarła moja mama. Pięć lat mnie wychowała moja babcia, mama taty. Po wojnie ojciec ożenił się po raz drugi. Moja babcia miała na imię Maria, rozmawiała tylko po polsku, bardzo dobra była i byłą bardzo wierną katoliczka – chodziła do kościoła św. Zofii w Żytomierzu. Z tego co pamiętam, to zawsze w nocy szli do kościoła na świąteczną mszę Wigilijną. Z rana przychodziła nasza duża rodzina i w rodzinnym kole już świętowaliśmy. Moja druga mama była prawosławną, a babcia – katoliczką, dlatego świętowaliśmy dwa razy Wielkanoc. Pamiętam księdza Fedukowicza, który spalił siebie na znak protestu. Co powiedzieć, straszne czasy były, ale przeżyliśmy”.

Bardzo cieszymy się, że mieliśmy możliwość dzielić radosne chwile z naszymi starszymi Polakami, którzy zachowali dla nas i pielęgnują tradycje katolickie. To oni uczestniczyli w odradzaniu się polskości po upadku Związku Radzieckiego.

Dziękuje serdecznie ks. Wiktorowi z katedry św. Zofii za poświęcenie pokarmów. Dziękuję wszystkim tym, którzy dołączyli się do naszej akcji, a szczególnie Oleni i Iryni Denysewicz. Niech ta radosna nowina – Chrystus Pan Zmartwychwstał – przyniesie wszystkim nam zbawienie, pokój, zdrowie i wiarę w lepszą przyszłość!

Akcja „Wielkanocna Solidarność” została zorganizowana przez Studencki Klub Polski w Żytomierzu.

Aktualności —>


Comments